Miski do mleka

Masajowie uważają, iż mycie wodą naczyń do mleka daje mleku przykry zapach; dlatego myją te naczynia w krowim moczu. Za Kopalińskim

Pytanie do homeopatyków

Jeden z ostatnich postów w uratowanej przeze mnie spod nożyc Moon dyskusji o szczepionkach, autorstwa Moon zresztą, dotyczył homeopatii. Od złych szczepionek do dobrej homeopatii prosta droga, nieprawdaż? Czytamy w owym poście:

I nie mam wysokiego mniemania o stanie współczesnej nauki. Choćby dlatego, że jeszcze nie udowodniła mechanizmu działania leków homeopatycznych. A te leki jednak działają. Biorą je miliony ludzi na świecie, i ja też, i wszyscy są zadowoleni z wyjątkowych skutków terapii, nieporównywalnych do skutków terapii lekami alopatycznymi. A nie allopatycznymi? – mdm. EDIT: Jednak alo – patrz komentarze.

Z ostatnim fragmentem, że skutki terapii homeopatycznej są nieporównywalne do skutków terapii prawdziwej, czy jak ją zwą homeopatycy i alternatywiści, „allopatycznej” – jestem w stanie się nawet +/- zgodzić. Porównać je oczywiście można, czemu nie. Tyle, że z porównania wynika, iż skutki terapii „allopatycznej” są często jak najbardziej pomyślne (niżej podpisany przykładem), zaś homeopatycznej po prostu żadne. Pisano o tym już wiele, rzucę tylko świeżym dość linkiem do asmoasmo. Warto przeczytać tę notkę, zajrzeć pod linki.

Więc już nawet nie zapytam homeopatyków, twierdzących, że „homeopatia leczy tanio, szybko i skutecznie” (astromaria): gdzie są dowody, kontrolowane, poprawnie przeprowadzone próby kliniczne pokazujące bez wątpliwości owo „szybko i skutecznie”. Nie będę się rozwodził, że medycyna alternatywna – a więc i homeopatia – nie jest bynajmniej pozbawiana przez allopatyczny establiszment szans na wykazanie swej skuteczności. Wspomnę tylko, że amerykańskie Narodowe Instytuty Zdrowia (NIH), najważniejsza, ale nie jedyna agencja rządu amerykańskiego finansująca badania biomedyczne, ma w swoim składzie National Center for Complementary and Alternative Medicine (NCCAM od 1999 roku, a w latach 1991-1999 pod inną nazwą). Że w sumie NIH (przypominam, nie jedyna agencja rządu amerykańskiego płacąca na biomedycynę) wydaje rocznie 300 mln dolarów na badania nad medycyną alternatywną. Z tego ponad 1/3 idzie przez NCCAM – czyli prawie 2/3 przez inne, tradycyjne, „allopatyczne” instytuty. Czyli, dla porównania, NIH wydaje na medycynę alternatywną kwotę równą niemal 1/5 wszystkich pieniędzy, jakie na całą naukę – wszystko, od fizyki subatomowej po Mieszka I – wydaje Polska. I gdzie są tego wyniki, gdzie zwycięska ofensywa wspaniałych leków naturalnych i terapii alternatywnych, zmiatająca w pył trujące i drogie leki allopatyczne, chemiczne, syntetyczne? (Ćśśś… ta ofensywa jest tutaj)

Ale zapytam o jedną kwestię, która ostatnio zaczęła mnie nurtować. Jak wiadomo, dzięki wielokrotnym rozcieńczaniom preparaty homeopatyczne zawierają bądź znikome ilości substancji „czynnej” (czy może: uważanej za czynną), bądź nie zawierają jej wcale. Homeopatycy twierdzą jednak, iż wielokrotne rozpuszczania i wstrząsania powodują, że woda nabywa i zachowuje „pamięć” owej substancji. Pomińmy, ze nikt takiej pamięci nie wykazał. A kiedy wydawało się, że wykazali, dokładne badania kontrolne pokazały, że ulegli myśleniu życzeniowemu, brakowi procedur kontrolnych, nieznajomości statystyki i bałaganowi w laboratorium. A może też ulegli finansowaniu przez producenta leków homeopatycznych?

Załóżmy jednak przez chwilę, choć umysł się wzdraga, że cząsteczki wątroby i serca kaczki piżmowej, rozcieńczane i rozcieńczane tak, że stanowiłyby 10 do potęgi -400 roztworu (na nienaukowe: zero, przecinek, 397 zer, jeden procenta – czyli:
0,000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000001%*), jakiś trwały ślad na wodzie pozostawiają. I że dzięki rzeczonemu śladowi woda ta uleczy pacjenta z przeziębienia czy grypy. Woda, lecznicza woda, woda niosąca moc serca kaczki dla poratowania chorych. Woda.

Tylko dlaczego oscillococcinum to suche cukrowe kuleczki?

 

 

*Dodajmy, że jedna cząsteczka wody stanowi 3 razy 10 do potęgi -23 mililitra tejże wody. Statystycznie rzecz biorąc, w mililitrze ostatecznego wodnego „roztworu” homeopatyku oscillococcinum substancja „czynna” jest zawarta w ilości 3.35 razy 10 do potęgi -378 mniejszej od jednej cząsteczki wody. Czyli stanowiłaby ilość równą
0,000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000000000000000000
00000000000000000000000000000000000000000335 % jednej cząsteczki wody. Stanowiłaby, bo materia ma budowę atomową i cząsteczkową, więc serca ani wątroby kaczki tam najzwyczajniej nie ma.

26 responses to “Pytanie do homeopatyków

  1. ztrewq 14.10.2009, Środa o 4:51:06

    Tyle, że z porównania wynika, iż skutki terapii „allopatycznej” są często jak najbardziej pomyślne (niżej podpisany przykładem), zaś homeopatycznej po prostu żadne.

    E tam, było to przecież już tysiąc razy wałkowane — placebo to jest realny, mierzalny, trudny do zignorowania efekt. Tak że terapia homeopatyczna (btw, proszę, nie rozprzestrzeniajmy memu „allopatii”, bo ciężko o głupszą nazwę) może jak najbardziej przynieść pozytywne skutki, zwłaszcza w przypadku chorób nie mających podłoża fizycznego. Unikam określenia „wymyślonych”, bo jeśli nawet coś się dzieje tylko w głowie, to jeszcze nie znaczy, że to jest prawdziwy problem.
    Ja już tysiąc razy sprzedawałem historyjkę o takiej mojej jednej pani doktor, do której poszedłem z dość konkretnym (jak mi się wydawało) problemem. Pani doktor potraktowała problem tak poważnie, jak tylko mogła i zrobiła mi konkretny, wieloplacówkowy i wielodniowy, konwencjonalny przegląd gwarancyjny. Niczego nie znalazłszy, stwierdziła expressis verbis, że problem jest raczej w głowie / stresie / itd., i chciała mi przepisać środek homeopatyczny.
    Otóż jak dla mnie to jest przykład idealnego zastosowania placebo. Ja podziękowałem, bo mi sam konwencjonalny przegląd pomógł (i rzeczywiście, objawy ustąpiły – swoją drogą, to było niesamowite przeżycie, tak zobaczyć nagle jakby z perspektywy swoje własne reakcje psychologiczne), ale doskonale sobie wyobrażam, że w takiej sytuacji leki homeopatyczne (albo inne placebo, ale jakie?) mogą dać dobre rezultaty.
    Bart słusznie jednak twierdzi, że problem z homeopatią polega na sprzedawaniu czarów i magii, mieszaniu ich z nauką. Lekarz mógłby np. przepisać witaminy. Tylko, że jeśli lekarz w takiej sytuacji tłumaczy pacjentowi, że witaminy mu pomogą na stres / problem „z głowy”, to również i to będzie mieszaniem magii i czarów z nauką, kto wie, czy nie mniej bezpieczne (bo witaminy jednak można przedawkować). Najuczciwsze byłoby stwierdzenie (cytuję z pamięci za „Bad Science”), „te tutaj pigułki nie zawierają nic poza cukrem i nie mają prawa działać; my jednak myślimy, że mimo to panu / pani pomogą”. Nie do wiary, ale to też działa.
    Inna sprawa, że „homeopaci” walczą jak lwy o uznanie naukowości ich poglądów, cytują ciągle tych samych parę prac które ponoć miały statystyczną istotność powyżej placebo itd. Według nich, wystarczy jedna taka praca, żeby obailć całą medycynę. A problem polega na tym, że tych wszystkich „pozytywnych” prac jest mniej niż prac dokumentujących działanie *jednego* leku; a każdy dopuszczony lek musi mieć za sobą jakieś badania kliniczne wskazujące na jego działanie. No i pozostaje oczywiście kwestia stosowanego poziomu istotności i korekcji dla wielokrotnego testowania.

  2. ztrewq 14.10.2009, Środa o 4:58:04

    Tfu! freudian slip. Miało być: bo jeśli nawet coś się dzieje tylko w głowie, to jeszcze nie znaczy, że to NIE jest prawdziwy problem.

  3. futrzak 14.10.2009, Środa o 6:34:28

    jak ktos chce, niech bierze, niech sie nawet upaja.
    O ile kuracje takie nie beda obowiazkowe, oraz nie beda pretendowac do statusu „leku” niech sobie beda.

    Natomiast, co jest niedopuszczalne, to bredzenie na temat osiagniec naukowych w tym zakresie.

  4. miskidomleka 14.10.2009, Środa o 10:10:23

    ztrewq: no ja się niejasno wyraziłem chyba, narażając cię na urazy palców i zespół cieśni nadgarstka przy komponowaniu elaboratu :-)

    Chodziło mi oczywiście o skutki „żadne” w porównaniu z placebo. Tym bardziej, że powiedzmy sobie szczerze, stresy, katary i generalnie rzeczy drobne (i te psychologiczne) to sobie można leczyć placebopatią, ale przy sprawach, nazwijmy to „dużych”, jednak trzeba się truć niewtęstronęskrętnymi syntetykami.

    To, co, ktoś umie wytłumaczyć jak siła odciśnięta w wodzie trafia do suchego oscillo? Jaką teorię podają tu wierzący?

  5. ztrewq 14.10.2009, Środa o 14:12:23

    To, co, ktoś umie wytłumaczyć jak siła odciśnięta w wodzie trafia do suchego oscillo? Jaką teorię podają tu wierzący?

    Ja mam jeszcze lepszą historię. Dzieci się trochę pochorowały — nic poważnego, lekka gorączka i kaszel. Były u lekarki, lekarka przepisała „prawdziwy” syrop na noc i homeopatyczny syropek na kaszel w ciągu dnia (widać nie chciała dzieciom nic silnego dawać, jeśli o mnie chodzi cool, ufam że wie co robi). Czytam sobie skład tego syropu — no, normalna jazda z rozcieńczeniami. Siarczan miedzi w nomen omen homeopatycznej ilości, i jeszcze rozcieńczony 1e-4. Co ma siarczan miedzi do kaszlu — nie wiem, wiem tylko że w kranówie będzie go więcej.

    A na końcu — co widzę? Co widzę, ja się pytam? „Alkohol – 3.9%”. No to nie dziwota, że działa — sam na kaszel dostawałem łyżkę stołową czerwonego wina. Bardzo zawsze pomagało.

  6. miskidomleka 14.10.2009, Środa o 14:28:07

    A dziękuję Moon. Wiki, a szczególnie polska, to co prawda raczej marne źródło – ale powinienem był zajrzeć tu:
    http://sjp.pwn.pl/haslo.php?id=2439713

    Trochę mnie dziwi urwanie jednego ‚l’ greckiemu rdzeniowi, ale wygląda, że to w polskim częste.

    A zdradzisz sekret, dlaczego oscillococcinum może być suche, chociaż moc lecznicza serca kaczki jakoby odciska się w strukturze wody przy wstrząsaniu?

  7. sporothrix 14.10.2009, Środa o 14:31:36

    To, co, ktoś umie wytłumaczyć jak siła odciśnięta w wodzie trafia do suchego oscillo?
    To jest tak: najpierw płynie woda. Gdzieś tam. Oklepywanie łona kaczki za pomocą wężyka do lewatywy powoduje, że woda robi się słodka. Dlaczego? Bo łono jest głównym narządem układu krążenia krwi, a że krew jest słodka wiedzą wszystkie wampiry. I komary. Poza tym łono ma związek z seksem, a seks jest słodki, nie tylko u kaczek. Kiedy woda jest już odpowiednio słodka, można ją odparować. zostaje wówczas granulka o unikalnej strukturze, jak płatek śniegu, Każda granulka jest inna, bo ma inne widmo, czyli pamięta co innego. Kiedy używa się takiej granulki w terapii, kładzie się ją, jak wiadomo, pod język. Woda zawarta w ślinie rozpuszcza granulkę i uwalnia widmo. Widmo oddaje to, co zapamiętało, tej wodzie ze śliny. W ten sposób siła lecznicza przekazywana jest pacjentowi.

  8. sporothrix 14.10.2009, Środa o 14:34:15

    @ztrewq
    A na końcu — co widzę? Co widzę, ja się pytam? “Alkohol – 3.9%”. No to nie dziwota, że działa — sam na kaszel dostawałem łyżkę stołową czerwonego wina. Bardzo zawsze pomagało.
    No to ja się wyżej produkuję na temat – dlaczego homeopatia działa, a tu jest wszystko jasne :-)

  9. miskidomleka 14.10.2009, Środa o 14:39:34

    Moon: ja bym się raczej trzymał znanych słowników:
    http://www.merriam-webster.com/dictionary/allopathic

    Tym bardziej, że pod tym twoim linkiem jest też podwójne l. Tak czy owak, przyjmuję, że po polsku przyjęte jest jedno ‚l’, i myślę, że ten wątek można zakończyć.

  10. Moon 14.10.2009, Środa o 14:40:06

    Though two ways of spelling occur in English:

    „Alopathy” and „Allopathy”

    P.S.
    Totally irrelevant matter.

  11. miskidomleka 14.10.2009, Środa o 17:12:42

    A coś relewantnego? Coś o wodzie i suchym oscillo?

  12. Gammon No.82 14.10.2009, Środa o 17:57:17

    @miskidomleka
    „A coś relewantnego? Coś o wodzie i suchym oscillo?”

    Oj dajże spokój. Na razie Granulka w pocie czoła uczy się języków. Z czasem przyjdzie czas na trudniejsze problemy.

    @sporothrix
    „a że krew jest słodka wiedzą wszystkie wampiry. I komary. Poza tym łono ma związek z seksem, a seks jest słodki, nie tylko u kaczek.”

    „Każda granulka jest inna, bo ma inne widmo”

    http://www.artsnotdead.com/Salvador-Dali-Painting-Print-Spectre-Sex-Appeal-p/ad00008.htm
    [większe]

    Ty te skojarzenia wprowadzasz specjalnie, czy to mój pokręcony umysł?

  13. sporothrix 14.10.2009, Środa o 19:38:18

    @ Gammon No.82
    No oczywiście, że to Twój pokręcony umysł ;-)

  14. Irena 15.10.2009, Czwartek o 4:05:00

    Śmiejecie się z oscillo, a tymczasem to zwykły rosół jest, tyle że w pigułkach:)

    Rosół – tak właśnie nazywa się wywar z kaczki. Moja śp. babcia mówiła, że na przeziębienie najlepiej działa rosół. Dziś pewnie zbijałaby fortunę na homeopatii.

  15. ztrewq 15.10.2009, Czwartek o 7:17:11

    Rosół – tak właśnie nazywa się wywar z kaczki. Moja śp. babcia mówiła, że na przeziębienie najlepiej działa rosół. Dziś pewnie zbijałaby fortunę na homeopatii.

    :-) Ale bywają inne kulki — np. na ząbkowanie moich dzieci lekarze przepisywali cukrowe kulki, które poza sacharozą (czy czym tam) nic nie zawierały (tzn. zawierały jakieś substancje w rozcieńczeniach 1e-10, 1e-12). Skoro tam wody nie ma, to jak to ma działać?
    I co w leku homeopatycznym na kaszel robi siarczan miedzi? Czy siarczan miedzi wywołuje podobne objawy, co wirusowa infekcja górnych dróg oddechowych?

  16. miskidomleka 15.10.2009, Czwartek o 7:30:33

    Czy siarczan miedzi wywołuje podobne objawy, co wirusowa infekcja górnych dróg oddechowych?

    Oczywiście. Siarczan miedzi wywołuje te same objawy co rosół z kaczej wątroby.

  17. Irena 15.10.2009, Czwartek o 9:02:01

    Szczerze mówiąc mam nadzieje, że podczas produkcji homeo-szmeo nie ucierpiała żadna kaczka i że wystarczyło po prostu wziąć wodę z jeziora, w którym owa magiczna kaczka pływała. Woda pewnie pomaga kręcić te gałki z cukru – coś jak lukier z cukru pudru.

  18. Gammon No.82 15.10.2009, Czwartek o 11:41:57

    @sporothrix
    „No oczywiście, że to Twój pokręcony umysł ;-)”

    Tegom się od początku obawiał.

    @miskidomleka
    „Oczywiście. Siarczan miedzi wywołuje te same objawy co rosół z kaczej wątroby.”

    Ehem… od siarczanu miedzi w roztworze rzyga się obligatoryjnie i obficie. Niby metal ciężki, ale womitujesz szybciej, niż się zatrujesz, taki fenomen.
    A co rosołu z kaczej wątroby to nie wiem, czy jest tak samo. Podobno po wątrobie niedźwiedzia się rzyga.

    @Irena
    „…i że wystarczyło po prostu wziąć wodę z jeziora, w którym owa magiczna kaczka pływała”

    W pierwszej chwili chciałem się oburzyć, żetonietak, bo homełko robią z kaczych flaków, a we wodzie się macza kacza skóra i kacze pierze. Ale po chwili pomyślałem, że przecież każda kacza tkanka MUSI (pamięć wody!!!) przejmować dobroczynne cechy wątroby. Właściwie więc wystarczy namoczyć w jeziorze dowolny fraghment kaczki.

    Tylko nie wiem, czy kaczka dostatecznie intensywnie pluszcze się w wodzie. A homełko trzeba nie tylko rozcieńczyć, ale i ZDYNAMIZOWAĆ.

  19. miasto-maßa-maszyna 15.10.2009, Czwartek o 14:36:45

    Tylko nie wiem, czy kaczka dostatecznie intensywnie pluszcze się w wodzie. A homełko trzeba nie tylko rozcieńczyć, ale i ZDYNAMIZOWAĆ.

    Ja teraz mieszkam na pojezierzu to się znam. Kaczka się pluszcze w wodzie intensywnie i dynamicznie.

  20. sendaianonymous 15.10.2009, Czwartek o 17:50:51

    Ooo, Moon wrocila :D

    No to zostawiamy tabik otwarty :D

  21. sykofanta 5.11.2009, Czwartek o 18:26:49

    Śmiejecie się, a to całkiem poważna sprawa jest! Wyobraźcie sobie jak ciężko jest rozpuścić w wodzie wątrobę, aby rozcieńczenie było 10 do -400! Na mojej uczelni w pracowniach nawet nie ma sprzętu, który by to umożliwił. Mamy tylko cieknące biurety i jak się robi badanie to coś tam pocieknie, coś skapnie i się mówi – zapisz, że zeszło 5,5 cm sześciennego NaOH, a jak podstawisz do wzoru i z obliczeń wyjdzie za dużo, to daj 5,2.

    Więc jeśli Ci producenci są uczciwi, to muszą się nieźle nabiedzić z tym odmierzaniem. Ale coś mi się zdaje, że część z nich nie jest i że też tak robią, że co im skapnie do wody, to będzie.

    Swoją drogą niedługo nie trzeba będzie przepłacać za leki homeopatyczne, bo będą dostępne w każdym spożywczaku. Jak patrzę na to, co się dzieje np. z dżemami, to wydaje mi się, że niedługo zamiast dżemu będziemy mieli zżelowaną wodę, która będzie nosiła w sobie pamięć owoców.

  22. Pingback: Czego lekarze nie wiedzą o żywności, a żywieniowcy o leczeniu « figulacha z makulachem

  23. Pingback: Rekord homeopatii « Sporothrix

  24. Pingback: Centrum? Centrum czego? « Sporothrix