Miski do mleka

Masajowie uważają, iż mycie wodą naczyń do mleka daje mleku przykry zapach; dlatego myją te naczynia w krowim moczu. Za Kopalińskim

Tag Archives: Iżma

Hamowanie – kontynuacja

Nie, nie kontynuacja flejma o hamowaniu samochodów u WO. Kontynuacja uwag do pana Macierewicza.

Piję tu do macierewiczowego przekonania, jakoby zakończone w zagajniczku w Iżmie awaryjne lądowanie rosyjskiego Tu-154M, zakończone bez ofiar i z niezłym stanem samolotu, obalało tezę o zgubnym dla polskiego Tu-154M uderzeniu skrzydłem w brzozę.

Tak jak pisałem wcześniej, drzewka w zagajniczku wyglądają na nieporównanie wątlejsze od smoleńskiej brzozy. A poza tym prezydencki Tu uderzył w drzewo przed lądowaniem, z dużą prędkością. Rosyjski natomiast wylądował na pasie i zanim wyjechał z pasa w zagajnik i zmienił się w kosiarkę do drzew, miał całkiem sporo miejsca na hamowanie. Prawdopodobnie około kilometra.

Mało, zakrzyknie uważny czytelnik, wszak Tu-154 wymaga ponad około 2-km pasa do lądowania! I to normalnego lądowania, z wysuniętymi klapami, a w Iżmie lądowano bez klap, więc z większą szybkością! Racja. Ale dane katalogowe dotyczą lądowania normalnego – normalnego także w tym, że hamuje się normalnie. A można hamować mocniej niż normalnie…

Mam nadzieję, że Macierewicz, wszak ekspert w dziedzinie badań wypadków o zdarzeń lotniczych, zna wstępny* raport NTSB dotyczący lądowania A320 JetBlue w Sacramento 26. sierpnia. Wylądowali z włączonym hamulcem postojowym. Szlag trafił opony, felgi starły się o asfalt, zrobił się pożarek, pasażerów wyproszono z samolotu zjeżdżalniami. A samolot, rozmiarami podobny do Tu-154, zatrzymał się po około 600 m od przyziemienia…

*i pozna ostateczny, jak będzie gotowy. Co, jeszcze nie ma ostatecznego? Coś chyba knują z ruskimi!

I się doczekałem

Od momentu gdy w Aviation Herald przeczytałem o wczorajszym awaryjnym lądowaniu Tu-154M w Iżmie, czekałem kiedy (nie czy!) wypadek ten wykorzysta w swym wybitnym śledztwie niezrównany poseł Macierewicz.

Długo czekać nie musiałem. Przenikliwy Antoni przeczytał, że pasażerowie powiedzieli „ścinaliśmy czubki drzew” – ergo skrzydło polskiego Tutka nie mogło ulec poważnemu uszkodzeniu w zderzeniu ze smoleńską brzozą. Proste.

Słusznie dążąc do ustalenia jedynie słusznej prawdy, nasz narodowy detektyw pomija niesłuszne drobiazgi. Przecież całkowicie nieistotne jest, że polski Tu uderzył w 30-40 cm drzewo przed lądowaniem, a więc z prędkością ocenianą zwykle na około 270-300 (brak tu precyzyjnych danych na razie) km/h. Że przy tej szybkości uderzenie nie tylko uszkodziło skrzydło, ale zapewne spowodowało obrót znajdującego się w powietrzu samolotu, co raczej nie pomogło pasażerom.

Natomiast według obecnie dostępnych informacji rosyjski Tu wylądował na pasie lotniska. Pasie za krótkim, w dodatku za szybko, bo bez klap (wprawdzie stracił elektrykę, a nie napędzającą m.in. klapy hydraulikę, dźwignie klap wymagają jednak elektryczności). Ale jednak pasie długości 1325 m, więc można zakładać przynajmniej około kilometra intensywnego hamowania wspomaganego rewerserami (działały, widać to na zdjęciach) zanim samolot wyjechał z pasa i zakończył dobieg w czymś, co na zdjęciach wygląda jak chuderlawy młodniaczek, krze jakieś nieomal, a nie solidne drzewa o średnicy po 30 cm.

Oczywiście takie wczesne dane są niepewne, zapewne w części błędne, ale wyciąganie z tych danych wniosków, jakie wyciągnął Macierewicz pozwala wyłącznie wyciągnąć wnioski na temat pożałowania godnego stanu umysłu Macierewicza.

 
 

Aha, a nakręcanie dramatyzmu przez gazeta.pl za Russia Today słowami Według internetowego portalu Russia Today lądowanie miało miejsce w ekstremalnie trudnych warunkach. Piloci posadzili maszynę „na ślepo”, bez działających przyrządów po dwóch nieudanych podejściach do lądowania wygląda na, jakby to powiedzieć, nakręcane.

Nie twierdzę, że było tam łatwo, ale na ślepo w ekstremalnie trudnych warunkach? Prawie bezwietrznie, widoczność 12 km, podstawa chmur 400 m (w Smoleńsku, przypomnijmy, 300-500 m  i 40-50 m). I zdziwłbym się, gdyby w Tu-154M  podstawowe przyrządy (wysokościomierz, prędkościomierz, wariometr, kompas) nie miały wersji zapasowych działających bez zewnętrznego zasilania.

%d blogerów lubi to: