Miski do mleka

Masajowie uważają, iż mycie wodą naczyń do mleka daje mleku przykry zapach; dlatego myją te naczynia w krowim moczu. Za Kopalińskim

Category Archives: mistrzowie kompetencji

Modyfikacja bez modyfikacji

BBC pisze: brytyjscy naukowcy z National Institute of Agricultural Botany w Cambridge stworzyli nową odmianę pszenicy, która może zwiększyć plony o 30%. Dokonano tego łącząc współczesną odmianę pszenicy z odległym przodkiem.

Przenosząc się na stronę owegoż instytutu, dowiemy się, że tak dokładniej to skrzyżowano przedpotopową odmianę pszenicy z dziką trawą z rodzaju Aegilops, odtwarzając krzyżówkę, która 10 000 lat temu przyczyniła się do powstania niektórych współczesnych odmian pszenicy. Tę „syntetyczną pszenicę” krzyżowano z kolei z odmianami współczesnymi, uzyskując w pierwszych próbach wzrost plonów.

Łotewer zresztą, tak czy owak brytyjscy naukowcy zajmowali się krzyżowaniem różnych gatunków, a nawet rodzajów (pszenica to Triticum sp., nie Aegilops) roślin. Niemal jak krzyżowanie neandertalczyka z szympansem, a potem ich potomstwa ze współczesnym człowiekiem. Instytut ma też w planach popróbowanie krzyżowania z Aegilopsami, które dotąd nie były wmieszane w tworzenie pszenicy.

Więc mieszanie genomów, że ho ho. (Pszenice to w ogóle są genetycznie pomieszane że aż strach, a do stworzenia niektórych odmian stosowano indukowanie mutacji np. napromienianiem, OMG czy moja bułka świeci?)

BBC swój tekst o nowej odmianie pszenicy kończy słowami:

The process required no genetic modification of the crops.

iPoCo?

Klawiatura iPada. Wyświetlana na ekranie dotykowym.

Kulisz część 2

Andre Kulisz poczuł się ukrzyżowany(!) moją poprzednią notką i napisał kilka śmiesznych rzeczy na Facebooku, które wypatrzyła i przekazała mi Sporothrix.

Ponieważ to chyba do mnie, postanowiłem się ustosunkować.

Więc cośmy poprzekręcali? Napisaliśmy podobno, że instytucja która dała mu dyplom naturopaty nie jest „zatwierdzona” przez „władze”. Cóż, zacznijmy od tego, że nic takiego nie napisałem (zejdę z pluralisa maiestatisa którego mi p. Kulisz wciska) – proszę sobie obejrzeć poprzednią notkę.

Kulisz wypisuje peany na temat owej instytucji, oraz otrzymujemy „certyfikat rejestracji„. Hm. Jak widać, nie jest to certyfikat rejestracji, tylko zaświadczenie o zwolnieniu z certyfikacji. Otóż w stanie Arkansas szkoły wyższe muszą być certyfikowane przez Arkansas Higher Education Coordinating Board. Pana-Kuliszowa alma mater została z tego obowiązku zwolniona, albowiem, jak głosi zaświadczenie, oferuje kursy naturopatyczne i medycyny alternatywnej, których na prawdziwych uniwersytetach nie uświadczysz. Innymi słowy: róbcie co chcecie, bo żadna z was szkoła wyższa.

Próbowałem też dowiedzieć się czegoś więcej o tak wspaniałej uczelni. Znajduje się ona w mieście Waldron w stanie Arkansas. Miasto („city”) brzmi dumnie, ale liczba mieszkańców (3618 osób) świadczy, że to raczej miasteczko, czy może większa wioska. Miasteczko prawicowe, oraz biedne i niedouczone nawet na tle stanu Arkansas, który pod tymi względami zajmuje bodajże 48 i 49 miejsce na 50 stanów USA. Ciekawostka: Waldron ma 10 zarejestrowanych przestępców seksualnych. (Dla porównania, okolica w której mieszkam ma ich sześciu na 31 tysięcy mieszkańców).

Adres uczelni to 264 Elm St. Google trochę się w Waldron gubi, ale zgodnie z amerykańskimi obyczajami adres ten powinnien się znajdować na odcinku Elm Street między ulicą Drugą a Trzecią (której tam nie ma, więc Czwartą). Z pomocą Google Street View postarałem się na owym odcinku wypatrzeć campus. Znalazłem trzy domki (w tym jeden z oknami zabitymi dechami oraz jeden, który mógł być tylko szopą za krzakami) i sporą malowniczą ruinę. Oraz niewielki parterowy budyneczek z nieczytelnym niestety szyldem, dużą anteną satelitarną, starannie ogrodzonym podwórzem i grupą nerwowo wyglądających policjantów. Ciekawe czy to jest owa słynna uczelnia.

Nawiasem mówiąc, wg. internetsów pod tym samym adresem co uczelnia znajdują się Ouachita Regional Clinic Of Natural Health oraz Church of Natural Healing. Dużo się dzieje w Waldron. Niestety, lokalne źródła milczą zarówno o uczelni, jak i o pozostałych przedsięwzięciach na ulicy Wiązów. Musi spisek.

Wracając do pana Kulisza, chyba musi się bardziej postarać, by kogokolwiek o minimum zdrowego krytycyzmu przekonać, że dyplomy Arkansas College of Natural Health (podobnie jak Knightsbridge) posiadają jakąkolwiek wartość.

Jak jednak pisałem, uczelnia uczelnią, naukowca poznajemy po publikacjach. Których rzekomo nie byłem stanie znaleźć w internecie, bo były sprzed 2000 roku, i byłem zbyt leniwy by „przyjść do wydawców”.

Zacznijmy od tego, że liczba mnoga jest nie na miejscu.  Jak pisałem poprzednio, na liście „publikacji” Kulisza tylko jedna pozycja wygląda na publikację naukową – na artykuł opublikowany w renomowanym recenzowanym czasopismie naukowym. Wprawdzie o urządzeniu do wspomagania trzymania moczu, co ma raczej słaby związek ze szczepionkami, o których Kulisz tak chętnie (i błędnie) się wypowiada. I jedna publikacja wygląda bardziej na dorobek wczesnego doktoranta, a nie naukowca w wieku Kulisza.

Ale rzecz w tym, że nawet ta jedyna publikacja nie istnieje.  Nie dlatego, że nie umiałem jej znaleźć – dzięki bazom danych takim jak PubMed, artykuły z dziedziny biomedycyny znaleźć jest bardzo łatwo.

Nie dlatego, że pochodzi sprzed 2000 roku, publikacje starsze niż 12 lat znaleźć równie łatwo. I to w internecie – tak, tak, panie Kulisz. W internecie są całkiem stare publikacje, na przykład taka.

Nie dlatego, że nie „poszedłem do wydawców” – bo poszedłem: sprawdziłem czasopismo, w którym Kulisz – według Kulisza – publikował. Nie ma!

Kulisz powołuje się na swoje patenty – zignorowałem je świadomie bo: a. naukowca ocenia się przede wszystkim po recenzowanych artykułach, nie po patentach; b. opatentować można praktycznie wszystko czego jeszcze nie opatentowano, niezależnie od tego, czy ma to sens, czy działa, i czy jest innowacyjne. Dodajmy, że amerykańskie patenty Kulisza (13 patentów, tu 12, tu trzynasty) dotyczą albo pompy infuzyjnej, albo (znów!) urządzenia do wspomagania trzymania moczu. Panie Kulisz, w jaki więc sposób mają owe patenty świadczyć o kompetencji w dziedzinie wakcynologii czy neurologii?

Kulisz pisze o swoich badaniach nad „matematycznym modelowaniem organów i procesów życiowych” – sorry panie Kulisz, jeśli ich nie opublikowałeś w recenzowanych czasopismach, to tak jakby ich wcale nie było.

To by było na tyle jeśli chodzi o kwalifikacje Kulisza.  Opowieści, że widzi korelacje których nie widzą wykwalifikowani epidemiolodzy całego świata, bo nie jest lekarzem (czytaj, bo się nie zna) można między bajki włożyć.

Kulisz nie poprzestał na powyższej tyradzie, oto kolejna.

Nie będę dziś systematycznie obnażał wszystkich kłamstw i idiotyzmów wypisanych powyżej przez Kulisza, inni zrobili to nie raz. Ale paru nie daruję.

Proszczepionkowe lobby składające się z osób i organizacji, które nigdy nie doświadczyły tragedii efektów poszczepiennych

Otóż to. Jesteśmy za szczepionkami (jakie tam ze mnie wprawdzie lobby), szczepimy się regularnie, i nie doświadczyliśmy tragedii efektów poszczepiennych. Bo niepożądane efekty poszczepienne są bardzo rzadkie, a niemal nigdy nie są tragiczne. QED.

W przypadku grypy tylko 10% zaszczepionych ma efekt ochronny (CDC)

Jakie wredne kłamstwo. I jak łatwo je obnażyć. CDC pisze: „Na przykład badanie przeprowadzone przez Bridges i współpracowników (2000) wśród zdrowych dorosłych wykazało, że inaktywowana szczepionka przeciw grypie była efektywna w 86% przeciw grypie potwierdzonej laboratoryjnie, ale tylko w 10% przeciwko wszystkim chorobom układu oddechowego w tej samej populacji i sezonie grypowym.” Innymi słowy, szczepionka skutecznie chroni przed grypą, tyle, że nie przed innymi chorobami.

składniki neurotoksyczne, rakotwórcze, niszczące płodność, powodujące chroniczne stany zapalne, astmę, alergie, i generalnie niszczące zdrowie.

Pomińmy nawet, że zaprzeczają temu specjaliści, ludzie, którzy się na medycynie naprawdę znają, a nie naturopaci po szkole morskiej, lotniczej, i szemranej szkółce naturopatycznej. Ale czy taki wybitny umysł jak Kulisz nie zauważył, że generalnie mimo wielokrotnych szczepień ludzie w cywilizowanych krajach zazwyczaj cieszą się dobrym zdrowiem…

życzymy Państwu z naszej strony aby Polska się stała na tyle oświecona aby decyzja szczepić czy nie szczepić należała do rodziców i pacjentów a nie do biurokratów, lobbystów i salesmenów farmaceutycznych

Natomiast ja z mojej strony życzę wszystkim, by decyzje o swoim zdrowiu podejmowali na podstawie informacji pochodzących od specjalistów, od lekarzy i naukowców, a nie od konstruktora wkładek do pęcherza moczowego.

P.S. Nie mogę się powstrzymać, muszę się pochwalić:

Astromaria przeprasza za mnie, za fanatyka od doktora Mengele, który ukrzyżował Jezusa polskich antyszczepionkowców!

Andre Kulisz

W dyskusjach o szczepionkach na Fejsie i nie tylko bierze czasem udział niejaki Andre Kulisz. Pisze na przykład tak (wytłuszczenia moje):

Jestemn amerykanskim lekarzem naturopatycznym leczacym (rowniez polskie) dzieci ze skutkow szczepien. Szkoda ze nikt ze mna nie rozmawial zeby sie dowiedziec jak tragiczne sa dzialania uboczne szczepien. Prof. Majewska jest uznanym swiatowym expertem. Fakt ze nie jest popularna w Polsce nie umniejsza jej experyzy. To tylko umniejsza zyski firm farmaceutycznych i honoraria konsultacyjne (lapowki) polskich luminarzy medycznych. Szczepienia to procedury medyczne wykonywane na zdrowych ludziach (patrz: Dr. Josef Mengele). A co do zaniku chorob i szczepien: WSZYSTKIE choroby byly w stanie zaniku zanim wprowzdzono szczepienia. Dobrze jest czytac opinie ktore nie sa popularne. To moze ocalic zycie.

Warto przyjrzeć się tej fascynującej postaci. Zacznijmy może od wykształcenia.

Kulisz przedstawia historię swego życia na własnej stronie internetowej. Dowiadujemy się tam, jak wartościowe dla lekarza zdobył wykształcenie. Legitymuje się dyplomami Twierdzi, że ukończył trzy uczelnie: Akademię Morską w Polsce, Instytut Lotniczy w Rosji oraz Knightsbridge University. Pierwsze dwie uczelnie to zacne instytucje, a że niezupełnie medyczne, to przecież drobiazg. O trzeciej wprawdzie nie słyszałem, ale nazywa się dostojnie, więc nie może być byle czym, prawda? Więc sprawdźmy tylko dla porządku… zaraz, zaraz, wyguglać strony uniwersytetu się nie daje, a artykuł wikipedii można streścić następująco: zdalna szkoła nie posiadająca żadnych akredytacji, niby znajdująca się w Danii, ale raczej przeniesiona z Liberii do Antiguy i Barbudy. Poważne instytucje oświatowe nie uznają stopni i tytułów przyznanych przez KU. Polskie wyższe szkoły gotowanie na gazie to wzorce solidnej edukacji w porównaniu z tą „uczelnią”. Jakoś Kuliszowy „doktorat z zastosowań fizyki w medycynie” przestaje imponować…

Dodajmy jeszcze, że Kulisz otrzymał podobno uprawnienia naturopaty (co samo w sobie nie budzi zaufania) od Southern College of Naturopathic Medicine, instytucji, która dawała takie uprawnienia po dwutygodniowych „studiach” i dostała za to po łapkach.

Ale nie bądźmy małostkowi, wszak wielki umysł zakwitnie i wyda bujne owoce nawet na jałowej glebie KU czy naturopatów podejrzanego chowu. Po owocach przeto Kulisza poznajmy, znaczy po jego publikacjach. Specjalista od szczepień, autyzmu, GMO, cholesterolu, cukrzycy, zespołu chronicznego zmęczenia, choroby Alzheimera, stresu, chorób serca, osteoporozy, choroby Crohna oraz nietrzymania moczu legitymuje się wstrząsającą listą DWUNASTU „publikacji”. Nie, nie dwunastu. Do owych „publikacji” zaliczył sobie serie wykładów, doniesienia zjazdowe, programy telewizyjne. Na recenzowane publikacje medyczne wygląda półtorej, pół w Urologii Polskiej (wszyscy wiemy jak wygląda recenzowanie w co poniektórych polskich czasopismach), oraz jedna w The Journal of Urology, obie o urządzeniu do kontroli trzymania moczu (coś z tym nietrzymaniem jest na rzeczy, ha!).

Ojej, tej publikacji w Urologii Polskiej jakoś nie można znaleźć w spisie treści z 1995 roku, ani Kulisza na liście autorów. Podane przez Kulisza cytowanie mówi, że „publikacja” była w suplemencie, czyli to najpewniej doniesienie zjazdowe. Więc nie półtorej, tylko jedna, w The Journal of Urology: „The Autocath 100 Intraurethral Bladder Control Device: The Two Year Experience” A. Kulisz et al., The Journal of Urology, 157(4):264, 1997.

Momencik, przyjrzyjmy dokładniej. Istnieje numer 157 The Journal of Urology z 1997 roku. Ale numer 157(4) nie zawiera strony 264, składa się ze stron 1195 do 1594. Och, na pewno niewinna pomyłka, strona 264 jest przecież w numerze 157(1)! Hm, tylko że na stronie 264 nie ma artykułu Kulisza o urządzeniu do kontroli trzymania moczu, wypada ona w środku artykułu pewnych Japończyków o endoskopowym zszywaczu używanym przy chirurgicznym usuwaniu pęcherza. Hm, na pewno niewinna pomyłka, prawda? Cóż, wyszukiwarka The Journal of Urology zwraca zero wyników przy zapytaniu o nazwisko autora „Kulisz”, podobnie jak przy zapytaniu o nazwę urządzenia „Autocath” w tytule artykułu. No i dodajmy, że również PubMed nie znajduje tego artykułu, ani po nazwisku, ani po urządzeniu. Znaczy nie półtorej, nie jedna, nie pół, tylko piękne okrąglutkie zero.

Andre Kulisz jest, jakże by inaczej, wykładowcą na uniwersytecie YouTube. W filmikach pojawia się nazwa instytucji, z którą najwyraźniej Kulisz jest związany: European Natural Health Center. Strona owej instytucji i własna strona Kulisza wykazują zadziwiające podobieństwo stylu (cokolwiek przaśnego zresztą). Nie dziwota, albowiem jedyni „doktorzy” wymienieni na stronie owego „europejskiego” centrum (o adresach w Oklahomie i Teksasie) to sam Kulisz oraz Tommie Dahlmann, czyli żona Kulisza. Obie strony reklamują naturopatyczne pseudomedyczne usługi.

Chciałbym zwrócić uwagę na pewne cytaty pochodzące z obu tych stron. Wytłuszczenia moje, na czerwono tłumaczenie na prosty język:

Natural health recovery requires time, effort and material means.[…] Persons not believing in natural health recovery, and/or unable to commit time, patience, and material means are not able to benefit from natural methods. Przygotuj  się na wybulenie sporej kasy, a i tak nic nie zadziała, co zwalimy na twoją niecierpliwość, lenistwo lub niewiarę.

Commitment is the most important element of health improvement.  With some exceptions, missed appointment generally indicates lack of commitment. Ani się waż opuścić wizyty (i płatności)!

If client/patient does not speak English, a medical  translator/interpreter will be provided if available ($180.00/hr). Zedrzemy z ciebie ile się da (vide). Oraz jesteś klientem, nie pacjentem, bo…

Dr. Kulisz is in private pracice as a consultant to clients wishing to evaluate and improve their health. …bo nie jestem lekarzem.

Q: Do you practice medicine? A: We do not practice medicine and we do not use drugs in our practice.  We practice health. Nie jestem lekarzem, więc nie ma na mnie bata jak ci nie pomogę lub zaszkodzę.

We believe […] In the  miracle of life; we do not treat or cure, we provide the body with what we believe it needs naturally. Jak wyżej.

(z deklaracji pacjenta klienta) I acknowledge and understand that Andre A. Kulisz, PhD, ND(US), DNM(EU), ACN, is not a medical doctor (MD) in the territories governed by the US laws. He is a Doctor of Science (PhD) in application of science in medicine and a Naturopath (Naturopathic Doctor) registered by the Oklahoma Board of Naturopathic Examiners for Practice Standards. He is accredited to practice in the European Union as a physician specialised in natural medicine. He is also Applied Clinical Nutritionist. Tommie R. Dahlmann, ND(US), DNM(EU), CEDS, is not a medical doctor (MD) in the territories governed by the US laws. She is a Naturopath (Naturopathic Doctor) and accredited to practice in the European Union as a physician specialized in natural medicine. Ani ja, ani moja żona nie jesteśmy lekarzami.

All accounts must be settled at the time of service. Cash, check, Visa, MasterCard, Discover. Nie miej złudzeń, wybulisz, bo…

This website, the information contained herein and/or nutritional products/formulations represented are not drugs as defined by the US Government and as such are not intended to diagnose, treat, cure, mitigate or prevent any disease. …nie zajmujemy się leczeniem i…

Usually insurance does not pay for our services. …za naszą pseudomedycynę ubezpieczyciel nie zapłaci, bo płaci tylko za to, co działa.

Osobom, które planują korzystać z rad (lub, uchowaj FSM, „praktyki”) pana Kulisza, osobom, które wierzą w to, co opowiada o rzekomej szkodliwości szczepionek, o leczeniu, o czymkolwiek związanym z medycyną, zalecam: weźcie koło i puknijcie się w czoło przemyślcie to raz jeszcze. Zastanówcie się, czy porady medyczne pochodzące od nie-lekarza, człowieka o praktycznie zerowym dorobku naukowym, absolwenta szkoły morskiej, instytutu lotnictwa i oszukańczej pseudouczelni, mają jakąkolwiek wartość.

Na zakończenie kilka niezupełnie medycznych, a bardziej ideologicznych kresek uzupełniająych portet Kulisza. Otóż jest to najwyraźniej – cóż za niespodzianka! – prawak.

Że się w swej pseudomedycznej działalności odwołuje to wiadomojakich wartości (We are privately owned Christian practice. We practice health according to Ezekiel 47:12 — ...and the fruit thereof shall be for meat, and the leaf thereof for medicine), to drobiazg. Jest też bardzo przywoity (zalecenia dla pacjenta: Dress comfortably but conservatively). No i nie stroni od prawicowej działalności politycznej, ma parę ostrych (i, jak to prawacy, przeważnie nieprawdziwych) prawackich uwag do Obamy i w ogóle do Ameryki, która olaboga zeszła na psy i stała się gierkowską Polską. Polityczna poprawność, za dużo podatków i przepisów, wzrost długu (że zrobił go Bush to pryszcz, nie), paskudni nielegalni imigranci, i wogle socjalizm.

Część druga.

Spotify coraz gorzej

Parę miesięcy temu pisałem o Spotify, które na pierwszy rzut oka wydaje się być idealnym rozwiązaniem dostępu do muzyki. Za niewielką miesięczną opłatę dostajemy dostęp do ogromnego katalogu muzyki przysyłanej z internetu w czasie rzeczywistym z dobrą (a za ciut wyższą opłatę – bardzo dobrą) jakością.

Na drugi rzut oka rzecz przestaje wyglądać różowo. W sierpniu zeszłego roku wskazywałem na marnie działającą wyszukiwarkę i niewygodne wyświetlanie wyników wyszukiwania (zwłaszcza gdy szukaliśmy poważki). Na dziury w katalogu – brakowało całych albumów, i nie szło o jakieś efemeryczne egzotyki, tylko o filary w rodzaju koncertów Brahmsa granych przez Gilelsa z Jochumem. Jeszcze bardziej denerwujące były brakujące ścieżki. Album niby jest, ale niektóre ścieżki są wyświetlone na szaro. Próba odtworzenia tych ścieżek skutkuje komunikatem „jeśli masz tę ścieżkę z innego źródła, możesz jej posłuchać, jeśli nie, zrobiliśmy cię na szaro”. Czasem dotyczy to jednej ścieżki z albumu, czasem połowy, a czasem dostępna jest jedna(!) ścieżka z płyty. Wreszcie, brakowało rzeczy tak podstawowej jak gapless playback, czyli niedodawanie przerw między utworami.

Co się zmieniło przez ostatnie osiem miesięcy?

Gapless playback niby już jest, i Spotify bardzo się nim chwali. Szkoda tylko, że nie bardzo to działa – na granicach ścieżek nie ma już tak wyraźnych przerw jak kiedyś, ale są często przyciszenia czy trzaski. Czyli spieprzone jest nadal, tylko inaczej.

Wyszukiwarka wciąż słabo, ciut poprawiło się wyświetlanie wyników.

Dziury w katalogu – tu mamy dwie nowe „jakości”.

Przykład pierwszy: oto pojawił się nieobecny wcześniej album Mullovej i Gardinera z koncertami Beethovena i Mendelssohna. Ale, ale – z sześciu ścieżek na albumie, ile jest szarych, czyli niedostępnych?Tak, wszystkie sześć… Cudne, nie? Niby album jest, ale posłuchać go nielzia.

Przykład drugi: przyjrzyjmy się Requiem Verdiego pod Soltim.Kilka miesięcy temu pierwsza ścieżka była na szaro. A teraz na biało! Hosanna? Nie… wystarczy posłuchać – ktoś spodziewający się Pavarottiego będzie miał sporą niespodziankę. Spotify przekleiło pierwszą ścieżkę Requiem z innego wykonania! Bez żadnego ostrzeżenia – bo trudno za ostrzeżenie uznać dziwaczny znaczek obok dziwacznego wskaźnika obok czasu ścieżki. Bezczelne oszustwo – inaczej tego nie potrafię nazwać.

Czyli w sumie jest jeszcze gorzej niż było.

Chyba Marceli nie tak dawno dziwował się na Fejsbuku, że ktoś tam w TV zachwalał nową muzykę kogoś innego, i w drugiej dekadzie XXI wieku machał do kamery czymś tak przestarzałym jak płyta CD.

Nic do śmiacia, czasem nie ma wyjścia.

Bym chętnie płacił za dostęp do przyzwoicie zakodowanej muzyki przez sieć, ale Spotify psuje co może tylko zepsuć. Konkurencję jakąś oglądałem, nie było lepiej.

Bym chętnie kupował muzykę w plikach na własność, ale jak ma być własna, niech będzie bezstratna. Jedyny znany mi sklep, który sprzedawał interesującą mnie muzykę w bezstratnych plikach i miał sensowny katalog, czyli Passionato, po pierwsze słynął z marnej obsługi klienta i kłopotów z gapless (oni też!), po drugie zwinęli pliki i sprzedają CD.

I cóż mam zrobić? Mimo nowych wspaniałych możliwości sieciowo-chmurowo-technologicznych jestem skazany na kupowanie trzydziestoletniego wynalazku tylko po to, by go własnoręcznie zripować i zakodować do czegoś współczesnego. Jstesm skazany, dopóki ktoś się za to nie weźmie porządniej niż Spotify i Passionato – ale kto i kiedy?

Arytmetyka niemieckiej biedy

Bieda w Zagłębiu Ruhry, grzmi Bartosz Wieliński! Wg europejskich kryteriów, niemal co ósmy mieszkaniec żyje tam w biedzie!

Taki szczególnie biedny region Niemiec, bo przecież w 80-mln Niemczech w biedzie żyje (tylko?) 12 mln.

Dla ułatwienia, „co ósmy” to 12,5%. 12 mln z 80 mln to 15%.

%d blogerów lubi to: